Bardzo niechlujna ustawa o frankach

Sejm rozpoczął prace nad ustawą o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych. Zdaniem ekspertów jest ona bardzo zła. Zaszkodzi nie tylko sektorowi bankowemu, ale także samym zainteresowanym. <br><br> W skrócie ustawa polega na tym, że bank przelicza wartość zaciągniętego kredytu frankowego tak jakby od początku był on zaciągnięty w polskich złotych. Następnie od wartości kredytu frankowego odejmuje wartość wyliczonego kredytu złotowego. Różnica dzielona jest na pół - jedną musi pokryć kredytobiorca i na jej spłatę może zaciągnąć niskooprocentowany kredyt. Drugą połowę przejmuje bank i to jest jego koszt. <br><br> - Jest to nieprzemyślany akt prawny napisany dosłownie na kolanie. Nie uwzględnia całego szeregu ryzyk, które z dużą dozą prawdopodobieństwa mogą wystąpić w przyszłości. Po pierwsze w ustawie to bank oblicza różnicę więc już tutaj mamy nierównowagę, bo banki raczej będą liczyły na swoją korzyść. Kolejna kwestia to ryzyko kursu walutowego - co jeśli za dwa lata frank będzie kosztował 5 zł? Wtedy uprawnionymi do skorzystania z ustawy, a kredytobiorcy mają na to 5 lat, będzie ponad połowa frankowców - komentuje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl <br><br> - W tej sytuacji sektor bankowy nie zapłaci 9 mld zł tylko 50 mld zł. To byłaby dla nas katastrofa, która wymagałaby interwencji budżetu państwa, a wtedy nie ma mowy o neutralności dla finansów publicznych - za błędy posłów zapłacą wszyscy podatnicy. A co jeśli radykalnie obniży się wartość nieruchomości? Wtedy suma uprawnionych znów się zwiększa. W ustawie ewidentnie brakuje okienka czasowego, który uprawniałby do wykorzystania możliwości jaką oferuje rząd - dodaje Piechowiak.<br><br> - Brakuje też wyraźnej informacji po jakim kursie te kredyty mają być przewalutowane. Wypadałoby też wprowadzić limit dochodowy dla uprawnionych, bo w myśl projektu procedowanej ustawy z przewalutowania mogą też korzystać młodzi kawalerzy w drogich kawalerkach z dochodem po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, a oni przecież pomocy nie potrzebują - dodaje Piechowiak.