Belka: Unia rynków kapitałowych jest politycznie sporna

Problemem jest to czy unia bankowa wytworzy europejskie banki czy też pozostaną – tak jak teraz – narodowymi bankami prowadzącymi międzynarodowe operacje. Wiele państw traktuje swoje banki jak „narodowych czempionów”. Zakładam, że kraje z naszego regionu mają wynikające z doświadczenia prawo, by o tym mówić. My działamy w warunkach unii bankowej, ponieważ większość naszych banków – mniej w Polsce, więcej w innych krajach – to banki międzynarodowe, z naszej perspektywy. Polski premier czy minister finansów nie może wezwać prezesa jednego z naszych banków i polecić mu udzielenia kredytu upadającej kopalni. A przynajmniej ta osoba zapytałaby czy istnieje plan rewitalizacyjny i kto nim zarządza, co jest bardzo trudne w sektorze prywatnym. Nie mówię o teorii, przywołuję fakty. Jestem w codziennym kontakcie z naszymi bankami komercyjnymi. Pojawiła się idea europejskiego rynku kapitałowego jako suplementu albo substytutu unii bankowej. Główną ideą unii rynków kapitałowych jest to, jak sprawić, aby oszczędzający – kraje posiadające nadwyżki oszczędności – transferowały te środki do krajów, w których pojawia się deficyt oszczędności. Na pierwszy rzut oka brzmi to całkiem neutralnie, więc niektóre kraje – jak Wielka Brytania – które co do zasady są przeciwne pogłębianiu unii, pracują nad tym. Problemem jest to, że aby zbudować prawdziwie efektywną unię rynków kapitałowych, potrzeba wielu zmian prawnych i instytucjonalnych i to bardzo głębokich. Należy np. wejść głęboko w system podatkowy. Gdy bliżej przyjrzymy się kwestii unii rynków kapitałowych, wówczas okazuje się, że ma ona potencjał być również politycznie sporna. Należy nie tylko koordynować, ale i zharmonizować niektóre zasady, połączyć albo oddać część suwerenności.