Sejmowe stado lemingów

- Pomijając kwestie słuszności pomocy dla osób zadłużonych we frankach, to ta ustawa jest przykładem totalnego braku odpowiedzialności ze strony posłów. Jeśli prześledzi się proces legislacyjny tej ustawy to opadają ręce. Z opinii i komentarzy załączonych do ustawy wynika, że jest ona neutralna dla budżetu. Potem się okazuje, że jednak ma to być 9,5-10 mld zł. Po słynnej poprawce SLD okazuje się, że ma to być 21 mld zł a posłowie przechodzą do porządku dziennego mając informacje, że wpływy z CIT-u spadną o 3 mld zł. Jednocześnie jeden z posłów SLD, który popierał poprawkę stwierdza, że od dawna chciał wprowadzenia podatku od transakcji bankowych więc koszty, które poniesie sektor bankowy skompensują brak tego podatku - stwierdza Eugeniusz Twaróg, dziennikarz Pulsu Biznesu.<br><br> Zdaniem Twaroga poprawki w ustawie o przewalutowaniu kredytów w walutach obcych przeszły całkowicie bez refleksji, a część posłów głosujących za ustawą zwyczajnie była pozbawiona zdrowego rozsądku. - W takich sytuacjach wychodzi kto dysponuje zdrowym rozsądkiem, a kto zachowuje się jak stado lemingów albo kieruje się jakąś kalkulacją polityczną, bo wydaje mi się, że stanowisko PSL-u przy tym głosowaniu nie było pomyłką - komentuje Twaróg.<br><br> "Ustawa o frankach" została uchwalona przez Sejm i skierowana do Senatu po wcześniejszym wprowadzeniu poprawki SLD, która zakłada, że umorzenie różnicy pomiędzy kredytem frankowym, a teoretycznym kredytem złotowym wyniesie nie 50% tylko 90%. Koszty sektora bankowego po wprowadzenia ustawy w pierwotnej wersji szacowane były na ok. 10 mld zł oraz zmniejszenie wpływów z CIT-u o 1,5 mld zł. Z poprawką koszty te szacowane przez Bank Centralny i KNF wzrosły do 21 mld zł dla sektora bankowego i 4-5 mld zł mniej dochodów z tytułu CIT-u. Jednocześnie ze stanowiska KNF wynika, że pomoc dla frankowców nie ma żadnego uzasadnienia. <br><br>